Żył raz góral na Podhalu
co go zwali Lalu-Lalu
człek spokojny, jak te strony
rzadko bijał swoją żonę
czasem troszkę od rzemyczka
ciut przetrzepał dolne liczka
ale tak to ją szanował
równo z owcą ją hodował
dobrze karmił, w góry pędzoł
bryndzy też jej nie oszczędzoł
dobre slowo nie żałowoł
a że babę ciut przetrzepać
wie to we wsi każdy dzieciak
- tak ogólnie dobrze żyli
większej burdy nie robili
że Bartkowi ruszył nos
po co mu pod ręke wlozł
że Maryśkę kopnął w zadek
za co wzięła mu rozwagę
a listonosz, co narzekoł
że mu oczko tyż przyklepoł
boć to było z życzliwości
bo mu osa na brew siadła
on ja strzepnoł, łona spadła
a że oczko zasiniało
przecie to sie nic nie stało
że usłyszol, że ksiądz Marian
mówił o nim, że on wariot
to go musioł zmitygować
kości jego porachować
a że po tym troche leżoł
chorowity, on nie wiedzioł.
Tak ogólnie on jak wszyscy
ciut popije i powrzeszczy
ciupadeczką pomachuje
tak tradycja nakazuje
- ciotkę swoją w swaty prosił
więc tradycje trza szanować
nie po chatach dupska chować
że gorzołki troche pije
za to się weselej żyje
a że miołech w sądzie sprawy
to ze żartów, nie ze swady.
Każdy baca musi mieć
piekną chate, szwarno babe
krowy, bycka co nie bodzie
w banku dudki odłożone
no i dzieci wykształcone
i tradycję - gór kochanie
tak już było. tak zostanie.
Przy zagrodzie ciągnik stoi
on halnego sie nie boi
a największe miłowanie
na skrzypeczkach w święto granie.
Niech zjeżdżają się ludkowie
mówią o nas, ludzie zdrowe
może troche charakterne
swej ojczyźnie zawsze wierne
a że kiedyś zwano zbóje
góral przecież nie rabuje
on to raczej kombinuje
cudzą własność wręcz szanuje
a że kocha swoje hale
gdzie by nie był, wraca stale
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz